„Jak klimatyzacja na pustyni”: w Paryżu chłodne miejsca służą jako schronienie przed falą upałów

Na drewnianym termometrze zakupionym kilka minut wcześniej na demonstrację, czerwona ciecz wciąż się podnosi. Paryż dusi się od upału, po absolutnych rekordach pobitych w południowo-zachodniej Francji, która przeżywa drugą falę upałów tego lata. Na pokrytych minerałami ulicach stolicy rtęć zbliża się do 40°C. W oddali widać drzewa. Przyspieszamy kroku. Docierając do celu, Place de Catalogne w 14. dzielnicy, odczuwamy ulgę. Wysoka, kolorowa trawa, bujny zielony trawnik, a w centrum strzępy mgły unoszące się z ziemi w postaci drobnych kropelek. Zerkamy na instrument: 29°C.
Minął rok, odkąd dawne ultrabetonowe rondo, położone rzut beretem od dworca Montparnasse, przekształciło się w prawdziwą wyspę świeżości – jedną z 1400 w Paryżu. Parki, ogrody, kościoły, zielone deptaki, zacienione miejsca i oczywiście
Libération